piątek, 4 marca 2016
Perfekcyjnie zwyczajny dzień.
Nie spałem w ogóle. Noc spędziłem grając w Diablo, próbując zagłuszyć obawy, zająć czymś myśli. Prawie się udało. O 5:30 poszedłem na przystanek. Kupiłem bilety za jedyne 3.20 sztuka. Chciałem 2, ale babie w kiosku łatwiej było wydać z 4, to wziąłem 4. Następnie bardzo uroczo marzłem na przystanku. Autobus przyjechał punktualnie o 5:52. Wsiadłem, siadłem i wtedy się zaczęło. Jeden po drugim, najgorsze obawy, że portfel zostawiłem w autobusie i prawdopodobnie ma już nowego, szczęśliwego właściciela zaatakowały mnie z maksymalną siłą. Potem pomyślałem o prawdopodobieństwie tego, że wypadł mi niepostrzeżenie z kurtki. Nie, w takiej pozycji w jakiej siedziałem wczoraj, na pewno bym zauważył. Więc już wiedziałem, że jest na uczelni. Resztę drogi spędziłem trzęsąc się o uczciwość potencjonalnego/nej znaleźdzcy/znaleźdzczyni (trudne słowo). Dojechałem. Z bijącym sercem udałem się na uczelnię. Otwieram drzwi. Biorę głęboki wdech. Wóz, albo przewóz. Zagaduję portiera - "Dzień dobry, czy nie znaleziono wczoraj na uczelni czarnego portfela?" - pytam. On uśmiecha się,we mnie kiełkuje maleńkie ziarenko nadziei. Sięga po coś. "Portfela mówisz?" odpowiada portier i kładzie czarny portfel na stole. Moje oczy robią się wielkie jak spodki, patrzę z niedowierzaniem - TO ON! TO MÓJ PORTFEL! Jeszcze pytanie konkursowe, "Skąd jesteś? Co w nim było?" odpowiadam, a miły pan wręcza mi mój kochany portfel... Nie posiadając się ze szczęścia, grzecznie dziękuję, biorę go do ręki, oglądam uważnie, jest taki twardy, taki wspaniały w dotyku... Przeglądam zawartość, pieniądze - są, bilety - są, dokumenty - są. Wszystko się zgadza. "Kolega znalazł wczoraj przy automatach" mówi jeszcze portier. No tak, właśnie tam go zostawiłem, pijąc kawę i myśląc intensywnie o bardzo istotnych rzeczach. Jeszcze raz dziękuję i pospiesznie, z nieopisaną radością w sercu oddalam się, idę na górę do tego cholernego automatu. Stoi i wygląda złowieszczo, groźnie łypie diodą... Ale ja się nie dam! Nie czując strachu, wyciągam jeszcze raz portfel z bezpiecznego schronienia w kieszeni, z niego 3 złote i wrzucam do przepastnych czeluści automatu. Zamawiam moje ulubione cappuccino z czekoladą. Tym razem nie popełniam błędu. Cierpliwie czekam, aż automat naleje moją kawę i wyda resztę. Biorę resztę, chowam do portfela, a portfel do kieszeni. Teraz już zawsze będziemy razem, już jesteś bezpieczny <3. Triumfalnie piję moją kawę. Dzisiaj smakuje szczególnie dobrze.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz